Są takie dni, gdy się ma chęć (tudzież plan) ugotować coś nietypowego. Tak też podszedłem do kolacji zaprezentowanej tutaj: znane i lubiane dania zrobiłem „po swojemu” tworząc coś, co dotychczas widywałem tylko w memach w internecie – aczkolwiek w zupełnie innej formie, to nazwa tudzież określenie mnie zainspirowały. Niniejszym przedstawiam więc:

Polskie sushi

Pominę „przepis” na całą kolację – bardziej traktujcie ten wpis jako inspirację do eksperymentowania w kuchni. Na początek odrobinka historii, szczegóły składu znajdziecie także w tym wpisie – z tym że dalej. W końcu nie jest to typowy blog kulinarny, więc czemu mam się ograniczać tylko do „zmieszaj mąkę z jajkiem„?

Historia

Może na początek jak wyglądał mem, który mnie do dania zainspirował:

źródło: demotywatory.pl

Jak widać, mamy pieroga na porcji ryżu. O ile pierogi robiłem raz (nawet wyszły!), o tyle nie chciałem robić niczego co by było prostym ściągnięciem pomysłu ze zdjęcia. I to był początek, jakieś 3-4 miesiące temu, że chcę zrobić polskie sushi.

Kolejnym pytaniem było: kiedy? Ale tu z pomocą przyszła moja żona, która stwierdziła że w aktualnej sytuacji na Walentynki to kolacja w domu. Wtedy jeszcze nie było wiadomo co (jeśli w ogóle) otworzą na ten termin, więc pomysł jak najbardziej trafiony. Zapytałem tylko czy chce żeby było to coś klasycznego czy mogę poeksperymentować – mając z tyłu głowy właśnie polskie sushi. Przy braku sprzeciwu, wziąłem się za planowanie kolacji.

Ponieważ jestem facetem, który bardzo amatorsko gotuje, to wiedziałem, że zajmie mi to sporo czasu. Stąd pomysł przystawki odrzuciłem od razu – zresztą do teraz nie wiem co miałbym zrobić, by klimat polsko-azjatycki zachować? Żurek na mleczku kokosowym?

Plan

Z japońskich podstaw wiedziałem, że na pewno będą to listki nori – czyli ten charakterystyczny element oryginalnego sushi. Jako dodatek, zdecydowałem się też przygotować czerwony imbir (około dwa tygodnie przed terminem kolacji, żeby spokojnie doszedł). Z elementów kuchni azjatyckiej postanowiłem także wykorzystać mango, a w zapasie był także tradycyjny (choć kupny) sos sojowy.

Oczywistym było, że ryż muszę zastąpić czymś innym. Wielkopolaninem jestem, więc tu momentalnie wpadł pomysł na purée z pyr 🙂 Najbardziej tradycyjne co mi przyszło z polskiej kuchni to nasz wieprzowy schabowy w panierce. I to był pierwszy kształt pomysłu na polskie sushi. Później go podrasowałem, dorzucając pastę z bobu – zimą można dostać go bez problemów mrożony.

Kolejnym pomysłem było wykorzystanie naszych grzybów leśnych: podgrzybków, prawdziwków i kurek. Tu wykorzystałem znany już przepis na sos grzybowy na śmietanie.

Kolejny z pomysłów to było wykorzystanie farszu, który robię do domowych zapiekanek, opartego na cebuli, selerze naciowym i pieczarkach. Tu jednak postanowiłem dorzucić także czerwoną słodką paprykę, a w procesie ostatecznego spisywania menu kolacyjnego (12 lutego) zamieniłem purée ziemniaczane na kaszę – ot kolejny eksperyment.

Jako wielki smakosz sera żółtego, wiedziałem że jedna z odmian musi takowy posiadać. Jako że sosy i dodatki już mi się w głowie kształtowały, to do spisu trafiła czerwona gouda – a żeby nie była samotna, to ziemniaczane purée postanowiłem posypać sezamem i dorzucić polędwiczki z kurczaka zapiekane w piekarniku.

Był jeszcze wstępny pomysł na „chrupiące” sushi oparte o surowe warzywa takie jak rzodkiewka czy marchew, ale w toku przygotowań zrezygnowałem – uznałem że będzie za dużo. Jak się okazało słusznie uznałem, cztery odmiany w zupełności wystarczyły.

Sushi to także dodatki. Sos sojowy był zapasowym dodatkiem, a ja zdecydowałem się na klasyczną mizerię. W miejsce wasabi poszedłem w łagodniejszą (ale też nie tak łagodną) odmianę – pesto z bazylii.

Do kolacji należało także zaplanować napoje. Lemoniada jako napój bezalkoholowy (z cytryn, pomarańczy i arbuza) była wyborem jak dla mnie oczywistym, z kolei kolacja z japońskimi akcentami została wsparta przez wino z zielonych śliwek ume – czyli Choya Silver. Bez problemów dostępne w Polsce i zgodnie z opiniami – pasujące do sushi.

Pozostało wykorzystać mango. O ile wiem, że zdarzają się mixy dań wytrawnych, to jednak znając preferencje żony dałem mango do deseru. A skoro miało trafić mango do deseru, to zdecydowałem się na jabłecznik z mango i, by przełamać nieco słodycz, z owocem granatu. Tu niestety dałem ciała – bo podać planowałem także z musem z kiwi, ale w ostatniej chwili zupełnie o tym zapomniałem 🙁

Ostateczna rozpiska

Główne:

polskie sushi:

  1. pureé ziemniaczane, pasta z bobu, schab w panierce (classic)
  2. pureé ziemniaczane, sos kurkowy z grzybami leśnymi (grzybowe)
  3. pureé ziemniaczane, sezam, czerwony ser, kurczak zapiekany w piekarniku (serowe)
  4. kasza i słonecznik z podsmażanymi pieczarkami, selerem naciowym, papryką i cebulą (zapiekankowe)

sosy:

  1. mizeria
  2. pesto z bazylii

dodatki:

  1. czerwony imbir

Deser:

  1. jabłecznik z mango, granatem i migdałami z kruszonką, polany musem z kiwi

Napoje:

  1. wino japońskie
  2. lemoniada (cytryna z pomarańczą i arbuzem)

Co prawda nie robiłem zbyt wielu zdjęć w trakcie przygotowywania, ale efekt końcowy prezentował się tak:

Polskie sushi

 

Dosłownie cztery zdjęcia z przygotowań:

Pomijając ogrom czasu spędzonego w kuchni oraz konieczność ogarnięcia tak naprawdę kilku różnych dań, z których składniki zostały potem opakowane w nori to z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że
kulinarny eksperyment w postaci polskiego sushi udał się bardzo dobrze!

Żonie także smakowało 🙂

2 Comments

  1. xmc.pl

    Odpowiedz

    Prawdziwy z Ciebie talent i mistrz pióra z ogromną łatwością przekładasz myśli na słowa… trzymaj tak dalej, dbaj i pięlęgnuj swego bloga… Skąd czerpiesz tak ciekawe inspiracje ?

    • Odpowiedz

      Prawdę mówią to sam nie wiem – czasem widzę jakieś danie, które chcę zrobić po swojemu, czasem jest to po prostu mix na zasadzie „będzie fajnie smakować i wyglądać”. Taka trochę kuchnia fusion…

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *